Pewnego dnia dostałem dość nietypowe zlecenie – wykonanie odwodnienia liniowego. O ile samo zadanie było dość znajome, to okoliczności nie były normalne. Było to zaraz po wielkich letnich ulewach, więc podłoże było jeszcze dość mokre – to akurat było na plus. Jednak coś nie dawało mi spokoju… O tym, co to mogło być przekonałem się dopiero, gdy przyjechałem na miejsce.
Konieczność położenia odwodnienia liniowego
Nietypowość tego zlecenia była… Ciekawa. Właściciel domu jednorodzinnego po wielkiej ulewie dorobił się na podjeździe prywatnego jeziora. To nawet nie była przesada – wody było tyle, że miałem ją praktycznie po kolana. Wiedziałem, że odwodnienie liniowe będzie tu nie tyle przydatne, co konieczne. Dlatego wsiadłem z powrotem do samochodu i pojechałem do Mariana. Na co dzień Marian produkował wytrzymałe odwodnienia liniowe, które były w stanie poruszyć cały ocean, a co dopiero jezioro. Kupiłem więc potrzebne materiały – łącznie z gumowcami – i ruszyłem z powrotem do właściciela tonącego domu. Zabrałem się więc za kopanie – które, nawiasem mówiąc, było dość trudne przez całą nagromadzoną wodę. Kanał ustawiłem tak, by woda mogła bezpiecznie uchodzić na ulicę, a tam wpływać do studzienki burzowej. Po paru godzinach pracy instalacja była gotowa – momentalnie cała woda zniknęła jak ręką odjął. Właściciel wyszedł mi podziękować, zaprosił mnie też na kubek gorącej kawy. Nawet nie wiedziałem, jak bardzo przemarzłem!
To zlecenie zapamiętałem na długo, używam go też jako przykładu dla ludzi nieprzekonanych co do kanałów odwadniających. Jeżeli podczas małego deszczu robią Ci się kałuże – to lepiej zamontuj sobie taką instalacje. Jest to dużo lepsza decyzja niż brodzenie po kolana w zimnej, brudnej wodzie podjazdowego jeziora.